Do Boszkowa docieramy przed dziewiątą, w sam raz na losowanie numerów startowych. Na swój numerek nie musimy długo czekać, gdyż zostajemy wyczytani… pierwsi. Krótkie omówienie rajdu i ważna zasada – im mniej punktów, tym lepiej. Ponieważ śniadanko następnego dnia już o 7:30, więc po krótkiej dyspucie ze znajomymi idziemy spać.Zrywamy się zmobilizowani numerem startowym i na dzień dobry spotykamy na parkingu… Jacka Cieplucha. Miła pogawędka na pewno ma uśpić naszą czujność ;). Po śniadanku ruszamy na etap „zerowy” z Boszkowa do Włoszakowic, gdzie przed

Pałacykiem – aktualnie Urząd Gminy – znajduje się start do rajdu. Komisja sędziowska skrupulatnie sprawdzała stan przygotowania pojazdów do rajdu, a kto nie miał gaśnicy, trójkąta, linki holowniczej, apteczki, kamizelki odblaskowej, czy zapasowych żarówek rozpoczynał start już z punktami.Po pamiątkowym zdjęciu na schodach Pałacyku i po wyzerowaniu licznika startujemy do I etapu, który wiedzie do Leszna, i zaczynamy od postumentu Karola Kurpińskiego. Potem cmentarz i kościół we Włoszczakowicach. Ten kto zapomniał miarki, na pewno miał problem z ocenieniem miary obwodu lipy przed kościołem. Następnie próba sprawnościowa, przy której nie mam litości dla opon i trawnika.Zerujemy licznik i hajda w drogę na Zbarzew. Po drodze mijamy arboretum z ciekawymi okazami okolicznej flory oraz drewnianą, kilkumetrową figurę oracza. Na ścianie Kościoła pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Marii Panny z 1470r. liczymy epitafja fundatorów kościoła i zmarłych proboszczów. Aby nie było tylko „barokowo” jedno z zadań dotyczy pewnego buchaja rasy holsztyńsko-fryzyjskiej z Państwowego Ośrodka Hodowli Zarodowej w Osowej Sieni ;). Otóż należało zmierzyć szerokość podstawy postumentu, na którym paraduje spiżowy odlew onego. (Mam nadzieję, iż nie był to komentarz do aktualnej sytuacji politycznej w naszym kraju.) Wjeżdżamy do Wschowej, gdzie zatrzymujemy się przy przepięknym cmentarzu ewangelickim, na którym pochowany jest m.in. Mateusz Vechner, nadworny lekarz Zygmunta III Wazy. Dalej trasa wiedzie na rynek Wschowy, gdzie witani jesteśmy przez Burmistrza i korzystamy z okazji podziwiania panoramy miasta w ratuszowej wieży. Co prawda sapaliśmy jak małe lokomotywy wspinając się po stromych schodach, ale było warto. Pod ratuszem podziw wzbudzała prześlicznej urody DS’a. Klucząc wąskimi i brukowanymi uliczkami docieramy pod kościół Franciszkanów, gdzie należy znaleźć kaplicę poświęconą Janowi Pawłowi II. Ze Wschowy wyjeżdżamy na Święciechowice i po drodze zatrzymujemy się przy XV-wiecznym Kościele pod wezwaniem św. Marcina, gdzie należy znaleźć wiek zmarłej Ludwiki z Nieżychowskich, oraz Pałacem Gurowskich (potem Barona von Leesen’a), gdzie błądząc po parku szukamy zabytkowego kamiennego obelisku. W Święciechowej na rynku kolejny hołd dla tych, co o polskość ziem tych walczyli, w postaci pomnika, ale aby znaleźć odpowiedź, trzeba było pomnik dokładnie dookoła obejrzeć. Dalej droga wiedzie do Leszna. Wjeżdżając do Leszna podziwiamy lotnisko miejscowego aeroklubu z niezliczoną ilością szybowców. Docieramy do starówki, gdzie w Kościele św. Krzyża musimy liczyć płyty nagrobne. Jeszcze kilka zakrętów i trafiamy na metę I etapu mieszczącą się na rynku.Po krótkim odpoczynku rozpoczynamy II etap od odcinka specjalnego na rynku. Zerujemy licznik i jedziemy dalej, ale jeden błąd powoduje, że tracimy sporo czasu, aby dotrzeć na punkt kontroli przejazdu, który mieścił się… na rynku w Lesznie. Czuję się już na nieźle zakręconego. Ruszamy do Rydzyny, gdzie czeka na nas przepiękny Zamek, którego początki datowane są na 1400 rok. Po drodze szukamy zająca. A właśnie: zająca. Widział ktoś zająca? Tam właśnie mieścił się kolejny punkt kontroli przejazdu, na którym odbył się krótki test z wiedzy. Dalej już prosta droga do Rydzyny, gdzie czekał także obiad. Po treściwym posiłku idziemy na krótki spacer po zamkowym parku, a potem… zerujemy licznik i dostajemy kolejną kopertę z trasa i zadaniami. Na III etapie jeszcze TYLKO 58 km i będzie koniec Rajdu. Oj, już czuję zmęczenie, ale ambicja i mój pitol nie pozwalają mi się poddać. Xantia zostaje na rynku w Rydzynie, a my szukamy Kościoła św. Stanisława Biskupa i biblioteki mieszczącej się w XVII-wiecznym budynku. Na koniec dokładnie lustrujemy pomnik Świętej Trójcy w poszukiwaniu metali(ciężkie czasy ;)). Dalej jedziemy na cmentarz, gdzie groby są dowodem walki o polskość tych ziem. Po tych punktach zjeżdżamy do salonu Citroena w Rydzynie, i niestety jesteśmy rozczarowani(!). Salon odmawia wymiany naszej Xantii na nowe C6! Skandal 😉 No, ale kawa smaczna, mniam. Zostawiam wizytówkę, może się jeszcze zastanowią. 😉 Po drodze mijamy śliczne, drewniane wiatraki i obeliski świadczące o walkach z zaborcą. W Osiecznej biegamy po parku zamkowym (XVIII w.), żeby sprawdzić, jaki kolor ma balustrada nad jeziorem, potem oglądamy macewny z kirkutu i podziwiamy wnętrza Kościoła św. Trójcy. Największy zachwyt u mojego pilota wzbudza wystawa wycofanego już sprzętu gaśniczego – ręczne sikawki i wóz bojowy z motopompą. W Goniembicach (?) znów potrzebna jest miarka do zmierzenia cyt. „szerokości światła środkowej części barokowej bramy” kościoła NMP Wniebowziętej z 1775r. W Radomicku wyjeżdżamy na drogę szutrową. Nie powiem, ile jechałem i mogę tylko przeprosić Kolegów z Ami, że musieli jechać w kłębach kurzu za moją Xantią. Potem zwalniamy, bo gdzieś po drodze schowany jest Jacek z kolejnym testem na znajomość baroku. Z Boguszyna kierujemy się na Włoszakowice, aby w końcu dotrzeć do „Syreny” w Boszkowie. Jestem zmęczony i głodny, a przed wjazdem na metę głowa sama opada mi na kierownicę. Na donośny sygnał trąbki podrywam ją do góry i pokonuję ostatnie metry do mety. Zdajemy wszystkie dokumenty. Satysfakcja, że nie otworzyliśmy koperty pomocniczej, no i że dotarliśmy do mety. Lekko nie było, ale zabawa fest. 😀

Teraz mamy czas do 19-tej. Na metę dojeżdżają kolejne załogi. Na parkingu trwa ożywiona dyskusja i widać, że emocje jeszcze nie opadły. Zostało jeszcze ucztowanie i tańce.

W niedzielę po śniadaniu na wolnym placu Cytrynki ustawiają się do pożegnalnego zdjęcia, co utrwala nawet nasza TVP oraz aparaty wszystkich uczestników. O 12-tej ogłoszenie wyników i… okazuje się, że miesiąc temu „wykrakałem” zwycięzcę 😀

Serdeczne podziękowanie dla wszystkich Współtowarzyszy niedoli i gratulacje dla zwycięzców. 😀

Gratulacje dla Stowarzyszenia Citroën Klub Poznań za profesjonalnie przygotowaną imprezę, za bardzo ciekawą i wymagającą trasę oraz za możność w niej uczestnictwa takich jak ja (czyt. z Klubu Cytrynki).

Przygotowano na podstawie wspomnień Mikołaja i Jarka z załogi nr 01.

Kategorie: Relacje

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *